Szkolić, szkolić, panie kierowniku...
- Kultura uśmiechu
- 22 lis 2021
- 4 minut(y) czytania
Czy firma powinna uczyć komunikacji? Czy to ma biznesowy sens, czy jest sztuką dla sztuki, waniliową kawą millenialsów?

Mój znajomy zaskoczył mnie tym pytaniem podczas jednego ze zwykłych towarzyskich spotkań. Zaskoczył tym bardziej, że w firmie, w której pracuje odpowiada za obszar rozwoju i sam szkoli.
Owszem - szkoli "na twardo", czyli wszystkie firmowe konkrety - produkty i narzędzia pracy. Ale jednak zna procesy szkoleniowe bardzo dobrze, potrafi diagnozować potrzeby, potrafi logicznie i systemowo układać programy. Chętnie i często używa pojęć typu "reskilling" albo "upskilling" i w moim odczuciu dość trafnie opisuje po-covidowe zmiany na rynku pracy.
Tymczasem, zadał mi pytanie, za którym stał cały szereg wypowiedzianych obaw.
1. Firma wydaje pieniądze na coś, z czego nie ma szybkiego zwrotu.
2. Szkolenie "z gadania" to nie jest firmowy "core business".
3. To moda zbzikowanej młodzieży, która woli być trendy niż się "narobić".
4. Jeśli firmy będą podążać w tym kierunku, to pojawią się następne modne wymagania, które tworzą jedynie koszty, jak np.strefy relaksu i firmowy psycholog.
5. Każdy jakoś komunikuje, lepiej skupić się na generowaniu zysku. Gdy ludzie zarobią, to sami będą się szkolili z czego chcą.
6. Od uczenia komunikacji jest dom i szkoła, a nie zakład pracy.
Kilka małych punktów kryjących naprawdę wielkie obawy.
Szanuję ludzi i ich zdanie, dlatego rozumiem, że dla mojego znajomego cykl szkoleń poświęconych jakościowemu komunikowaniu może wydawać się pewną ekstrawagancją. Staram się powstrzymywać od ocen i niechętnie zagłębiam się w czyjeś lęki. Ale znamy się...znamy się kilka dobrych lat, więc automatycznie moje myśli szybko skropliły swoją treść.
Patrząc z pewnego dystansu, widzę mężczyznę w "mocno średnim" wieku, którego szlify biznesowe przypadają na wczesne lata 90., gdzie wykazywał się dobrze (wówczas) przyjmowaną zasadą, że im więcej "tłuczesz" nadgodzin, im więcej dajesz z siebie, zarywasz noce i weekendy, to w końcu ktoś zwróci na ciebie uwagę i awansujesz.
Widzę człowieka, który sfrustrowany jest tym, że jednak prezesem nie został i nikt nie zwrócił (jeszcze) na niego uwagi. Słyszę, że nie do końca chce zrozumieć współczesny świat i potrzeby młodszych pokoleń. Słyszę to w języku - lekka pogarda wyrażona w słowach "fanaberia", "trend", "waniliowa kawa", lub też w mocniejszych stwierdzeniach typu "w d...ach się im poprzewracało". Bo gdy on był w ich wieku, to...
Widzę człowieka, który będzie bronił liczb w ich krótkim wymiarze - oby się zgadzały na koniec kwartalnego projektu, oby umiał je obronić przed szefem, a co potem....to potem.
Słucham mężczyzny, który w swoim zespole w zasadzie nie ma kobiet, bo "faceci lepiej dają radę". Widzę również człowieka, który z pewnością zaobserwował, że świat wokół niego bardzo się zmienił i prawdopodobnie boi się, że dziś mentalnie bliżej mu już do emerytury niż do kreowania nowych idei. Wesołka, poczciwca, który z każdym kolejnym drinkiem coraz chętniej broni "starych, dobrych czasów polskiego kapitalizmu".
Ale Ty? Ty jesteś młodszy, to tego może nie widzisz - kończy swój wywód bez czekania na to, co mam do powiedzenia.
Czy firma powinna...? To nie jest dobre pytanie.
Właściwe brzmi "dlaczego powinna?"
Przyznaję, dla mnie jest to kwestia dość prosta.
Wiele firm powinno pomyśleć o szkoleniach z komunikacji. Już choćby dlatego, że zatrudniają dziesiątki, setki, tysiące różnych osób. Ludzi przyjętych głównie według dwuatrybutowego klucza wiedzy i umiejętności, czyli niepełnej kompetencji.
Dlatego, że biznes oparty na podaży i popycie jest w istocie oparty na ludziach tworzących podaż i popyt. Tych, którzy tworzą wizję, tworzą produkty, potrafią je sprzedać, zbudować rynek oraz tych, którzy kupują i tych, którzy dystrybuują.
A wszyscy z nich mają swoje rodziny, bliskich i znajomych. Tworzą wielowymiarowe relacje, które są istotne z punktu widzenia rozwoju firmy, rozwoju jej pracowników, produktów, wizerunku oraz budowanej przyszłości.
Komunikacja należy do kluczowych kompetencji XXI wieku. Czy biznes stać na to, aby ignorować jej jakość?
Biznes to w największym skrócie relacje. W jaki sposób tworzyć, umacniać i rozwijać relacje bez komunikacji? W jaki sposób podejmować współpracę lub rozwijać wszystkie jej składowe elementy bez podstawowego narzędzia homo sapiens?
Rozwijanie umiejętności komunikacyjnych to nic innego, jak rozwijanie biznesu. Przy czym zwrot z tej "inwestycji" objawi się - prędzej lub nieco później - w postaci wyższych przychodów.
Firma, która dba o jakość komunikacji, dba również o pracowników, o ich psychiczny oraz fizyczny dobrostan. O to, aby czuli komfort pracy i relacji, które współtworzą. To przenosi się na zaangażowanie, kreatywność, poczucie zadowolenia, bezpieczeństwa oraz na same wyniki.
Jakościowa komunikacja wyklucza mobbing, nadużycia "władzy", sprzyja twórczemu dialogowi i pomaga stworzyć przestrzeń do efektywnej, satysfakcjonującej współpracy, czyli tak zwaną (przeze mnie) kulturę uśmiechu.
"Core businessem" każdej firmy jest jej rozwój. Można zatem zadać sobie pytanie, czy firma chce rozwijać się lepiej, czy gorzej? Co będzie wyznacznikiem tego rozwoju? Wzrost przychodów lub zysków, wzrost pracowników, większy portfel klientów, nowe obszary działań, nowe rynki? Obojętnie, który wyznacznik rozwoju jest dla nas istotny, jego składową zawsze jest komunikacja.
Dlatego właśnie firma powinna...
Dylemat "szkolić / nie szkolić" ma jeszcze jeden wymiar. Czy firmy mogą dziś pozwolić sobie na to, aby ignorować jedną z najważniejszych kompetencji XXI wieku? Kompetencję, która ma kluczowy wpływ na nas samych.
Ten wymiar jest związany z rozwojem nas wszystkich i leży w interesie nas wszystkich. Również - a może przede wszystkim - interesie firm. Bo biznes, aby istniał, potrzebuje - póki co - ludzi.
p.
Kultura uśmiechu / Komunikacja wewnętrzna / Szkolenia kompetencji komunikacyjnych / Jakość komunikacji w firmie
Comentarios