Bądź łebsk* i nie zaprzątaj sobie głowy!
- Kultura uśmiechu
- 28 cze 2022
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 29 cze 2022
Przeładowanie informacyjne jest groźne dla zdrowia. Ilość oraz jakość przetwarzanych danych ma wpływ na nasze życie. Czy potrafimy sobie z tym radzić?

Już w trakcie drogi do pracy bombarduje Cię kilka GIGA danych, które walczą o Twoją uwagę. I nawet jeśli pracujesz zdalnie, to zanim siądziesz do laptopa Twoja głowa przyjmie każdego poranka więcej bodźców niż robiła to 50,15, a nawet 5 lat temu. Przeładowanie informacyjne to jedna z bolączek dzisiejszego świata, która wpływa na zdrowie i jakość naszej komunikacji.
Nasze mózgi mają możliwości adaptacyjne do wymagań narzucanych przez środowisko, ale adaptacje odbywają się w ramach czegoś i kosztem czegoś. Wymagają także czasu. Tymczasem ilość danych, które nasze "dzisiejsze" głowy przetwarzają wzrasta drastycznie. Każdego dnia „mielimy” – świadomie bądź nie – niespełna 40 GB danych (!), a wiele z nich skutecznie podnosi nam ciśnienie, wpływa na nastrój i relacje z innymi. Czacha pęka!
Kilka lat temu naukowcy z Australii opublikowali badania, które wskazywały, że każda godzina spędzona przed telewizorem powodowała wzrost ryzyka chorób serca o 18 %. a wcześniejszej śmierci o 11 %. Jednak to nie telewizor i jego treści okazywały się zabójcze, lecz fatalne połączenie GIGAntycznej ilości bodźców oraz pozycji siedzącej.
Przeładowanie informacyjne to jedna z bolączek dzisiejszego świata, która wpływa na zdrowie i jakość naszej komunikacji
OK, to telewizja. Dzisiaj TV jest passé! Odchodzi do lamusa. Internety biją się o naszą uwagę. Zerknijcie na ludzi w kawiarniach – coraz częściej patrzą w ekrany telefonów. To samo w autobusach, tramwajach, w metrze, pociągach i niestety… na światłach, za kierownicą auta.
Tracimy uwagę, koncentrację, czytamy „byle jak, byle szybko” (jakby to powiedział Boy) , smagamy treść, NAGŁÓWKUJEMY.
Jeśli myślisz, że to tylko znak czasu, niegroźny trend, cóż… jesteś w błędzie.
Media oraz codzienne otoczenie, walcząc o Twoją uwagę, po prostu krzyczą.
Są przesiąknięte jaskrawymi, negatywnymi lub budzącymi obawy treściami. I robią to celowo, ponieważ właśnie te emocje przykuwają uwagę najbardziej. Wymuszają na nas chęć podążania dalej, klikania, szperania, wkręcania się w temat, który bardzo często kompletnie nas nie dotyczy.
Świat wcale nie jest „gorszy”, niż był dekady temu i wcale nie zmierza w „coraz ciemniejsze odmęty”. To złudzenia umęczonego, przebodźcowanego człowieka.
Negatywne emocje, którymi codziennie szprycują nas media po prostu „sprzedają się lepiej”. Powodują wzrost aktywności elektrycznej mózgu, a ten chce wiedzieć więcej i więcej, aby spełnić swoją misję i ochronić nas przed ewentualnym zagrożeniem (zob. badania University of Michigan i Johna Cacioppo). A zatem to, co ktoś sprzeda nam jako zagrożenie, "łykamy" całkiem łatwo, bez głębszej refleksji i... klikamy dalej.
A klikalność dosłownie się liczy. Mediom. Stąd między innymi pochodzą ich dochody.
Pamiętacie analityczkę, która odeszła „z hukiem” z Facebooka?
„Kiedy żyjemy w środowisku informacyjnym, które jest pełne gniewnych, nienawistnych, polaryzujących treści, to podkopuje to nasze obywatelskie zaufanie, podkopuje naszą wiarę w siebie nawzajem, podkopuje naszą zdolność do dbania o innych” – mówiła po odejściu z firmy. Jeśli nie pamiętacie jej przekazu – przeczytajcie sobie tu: Link
To, że dzisiejszy świat bodźcuje i często bodźcuje negatywnie jest faktem. Pewnie można z tym walczyć, próbować w makroskali szukać rozwiązań, które zmuszą wydawców do „zdrowego” obchodzenia się z treścią. Ale zanim to nastąpi (i jeśli kiedykolwiek to nastąpi), sami możemy odciążyć naszą głowę. Jak to zrobić? O tym nieco niżej.
Ogromna ilość docierających do nas informacji wymusza podział uwagi. Czujemy, że gromadzimy dane, ale nie umiemy z nich korzystać. Szufladkujemy, ale nie potrafimy do nich wrócić. Budujemy nieprzydatne archiwa i obciążamy głowę.
Zbyt duża ilość informacji powoduje, że mózg człowieka reaguje silnym stresem. Zaczyna wysyłać sygnały, które następnie odczuwamy fizycznie – w usztywnionych mięśniach, ciśnieniu krwi, gwałtownych reakcjach skierowanych do otoczenia.
Zanim przyjdziesz do pracy – zwróć uwagę, jakimi informacjami najadłeś się z rana? Może Twój nastrój jest wynikiem kiepskiej medialnej diety?
Andreas Weigend, jeden z szefów Amazona, już na początku nowego millenium twierdził, że ilość danych wygenerowanych przez ludzi w 2009 roku będzie większa niż przez całą historię ludzkości do roku 2008. Czy tak się stało?
OK, fajnie! Dużo danych, to także pozytywny news. Tym cudowniejszy, jeśli potrafimy z nich (danych) odpowiednio korzystać. Przecież w samych danych nie kryje się „zło”. Jednak kluczem jest, czy potrafimy to robić? Czy potrafimy się nie przeładować? Bo jeśli obciążymy nadmiernie głowę i nie będziemy się ruszać (choćby sportowo), to być może głowa polubi się ze słowami „zator”, „udar”, a serce z „zawałem”.
Zanim przyjdziesz do pracy – zwróć uwagę, jakimi informacjami najadłeś się z rana? Może Twój nastrój jest wynikiem kiepskiej medialnej diety?
Oto kilka zachowań, które pomagają sprytniej korzystać z nieplewionych internetowych ogrodów i łatwiej uprawiać kulturę uśmiechu, czyli współpracę opartą o jakościową komunikację.
Ogranicz przeglądanie newsów. Wystarczy 10 minut dziennie (na przykład 5 minut rano i 5 minut wieczorem). To sporo czasu. Wierz mi, gdyby działo się coś TAK ISTOTNEGO na świecie, o czym należałoby wiedzieć - dowiesz się.
Wyłącz powiadomienia o nowych informacjach (zainstalowane w telefonie aplikacje oraz Social Media). Po co masz reagować nerwowo na każdy "PING!" ;)
Nie czytaj newsów przed snem. Lepiej książkę. Najlepiej ciekawą książkę.
Ćwicz postawę analityczną. Gdy czytasz (albo słyszysz) informację, która zawiera dużo ogólnych sformułowań, mocnych stwierdzeń, mów sobie STOP! Co, kto, dlaczego? Bardzo prawdopodobne, że wcale nie musisz przyswajać tej informacji, a jeśli musisz - dopytaj o szczegóły. Wtedy przynajmniej uruchomisz swoją uważność.
Selekcjonuj informacje. Czytaj tylko te, które naprawdę są dla Ciebie ważne. Resztę - napiszę kolokwialnie - "olej". Nie ma sensu czytać wszystkiego. Doda i Rozenek się nie obrażą ;)
Odpuść z kontrolą. Nie masz szans kontrolować wszystkich i wszystkiego (samo w sobie to brzmi głupio). Dla własnego zdrowia psychicznego nie sprawdzaj co kilka minut skrzynki e-mail, SMS lub powiadomień.
Lajki są fajne... ale lajki nie stanowią Twojej rzeczywistej wartości. Dlatego nie ma co się nimi emocjonować. A wiesz, że budzi się trend 'NO LIKES, NO FOLLOW"? Nie wiem, czy to fajny trend, ale wiem, że lajki nie są warte napiętej uwagi.
Szukaj mądrze. Na pewno potrzebujesz dobrych informacji. Dlatego, jeśli zaczynasz proces ich zdobywania, szukaj właściwie - sprawdzone źródła, jakościowe strony, identyfikowalni eksperci, wiarygodne badania.
Czytaj i słuchaj uważnie. Może mniej przeczytasz, ale z pewnością lepiej zapamiętasz. Uwaga poświęcona drugiemu człowiekowi jest zaś pięknym prezentem.
Baw się słowami, uśmiechaj się. Gry i zabawy językowe, tworzenie neologizmów, łączenie skojarzeń to pozytywna aktywność, która rozluźnia i rozwija kreatywność.
Skoro udało Ci się przebrnąć przez ten tekst, to ściskam Cię z uśmiechem i... uciekaj już do świata!
Piotr
Kultura uśmiechu, kultura komunikacji, komunikacja interpersonalna, komunikacja wewnętrzna, blog o komunikacji.
コメント